wtorek, 21 lipca 2009

Czy rozwój osobisty daje szczęście?

Niedawno po raz kolejny zacząłem się zastanawiać nad swoim dotychczasowym życiem. Zauważ, każdy nas chciałby szczęścia, jednak po głębszych przemyśleniach można by się było zastanowić czymże, jest szczęście?

Sam jeszcze do niedawna uważałem, że muszę być obrzydliwie bogaty, żeby być szczęśliwym. Co za bzdura! Pieniądze nie są wyznacznikiem szczęściem. Tak samo cały szum o niezależność finansową. Po co wpierać ludziom, że etat jest zły, skoro im się to podoba? Nie neguje niezależności finansowej, bowiem musi być to wspaniała rzecz, jednak nie każdy musi być niezależny finansowo. Jeśli ktoś nie chce, niech nikt go nie zmusza. Powiesz ‘przecież każdy chciałby być niezależny finansowo’. Mogę się założyć, że zdecydowana większość osób znajdującej się w klasie średniej bądź biednej na budowanie swojej niezależności finansowej odpowiedziała by – "to nie dla mnie". Strefa komfortu jest ważniejsza niż lepsza jakość życia. Jeśli jesteś przyzwyczajony do swojego starego samochodu to po co masz go zmieniać na nowszy, skoro w tym Ci jest dobrze? Fakt, to poruszanie się w strefie komfortu, ale co jeśli niektórzy po prostu nie chcą z niej wychodzić? Wolą wieść spokojniejsze, mniej przebojowe życie, ale tylko w obrębie swojej strefy komfortu.. W bezpieczeństwie w utartych schematach, w rutynie. Ostatnimi czasy strasznie nagłaśnia się tematykę rozwoju osobistego, niezależności finansowej itp., ale jeśli zastanowimy się nad tym przez chwilę, to bardziej nieszczęśliwa będzie osoba, która chłonie wiedzę na temat rozwoju osobistego, ale nie robi w życiu tego co chce, aniżeli przeciętny obywatel, który podłapał pierwszą lepszą prace, ale jest szczęśliwy, bo pracuje. Większość ludzi kupuje rzeczy, których nie potrzebuje unieszczęśliwiając się jeszcze bardziej, ponieważ muszą zarabiać więcej, aby spłacić swoje kredyty.
Paradoks?
Rozwój osobisty ma dawać szczęście, ale czym jest owo szczęście? Jak go odnaleźć? Kim chcemy być? Co chcemy po sobie zostawić? W jaki sposób przeżyć swoje życie?

Tematyka sukcesu ma rozwiązać ten problem, niejednokrotnie jeszcze bardziej go komplikując. Wchodzimy, chłoniemy wiedzę, dowiadujemy się że możemy mieć wszystko czego pragniemy – świetnie. Czujemy niesamowitą energię do pracy, ale z każdą książką, z każdym seminarium czujemy jeszcze większy niedosyt.. Wchodzimy w las, który jest pełen drzew. Czytamy 20książek o realizacji marzeń, ale ciągle ich nie realizujemy ‘bo nie jesteśmy gotowi’. Idąc na seminarium uważamy, że coś w naszym życiu samo coś się zmieni. Traktujemy adapeta jak jakiegoś Boga, w rękach których jest nasz los. On wyjmie różdżkę i sprawi że nasze życie się zmieni na lepsze! Tak, z pewnością. Jeżeli Ty nie zadecydowałeś stać się człowiekiem sukcesu – nikt za Ciebie tego nie zrobi. Pamiętaj.

Prawda jest taka, że zdecydowana większość pozostanie w szufladce teoretyków, biernie chłonąc każdą książkę, nie dodając nic od siebie. Sam do niedawna byłem na takiej samej drodze, jednak pewnego wieczora uświadomiłem sobie jak bezsensowne jest moje działanie. Czytać setki poradników sukcesu tylko po to żeby znać ich treść? Dlaczego w każdej książce piszą żeby zapisywać cele, a bardzo nieliczna grupa osób to robi? Nie uważam, że czytanie książek jest złe, ale nie można ich bezkrytycznie brać do siebie, na zasadzie ‘bo Brian Tracy tak powiedział’.

Ty masz swoje życie i Ty nim kieruj.

dodajdo.com

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A kto dał ci prawo pisania w taki sposób czy Ty kiedykowliwek miałeś problemy??? jakiekolwiek??? raczej nie jak na razie żyjesz sobie i jestes szczęśliwy i nie masz problemów doczesnych jak gdzie będę spał co zjem czy zapłacę za mieszkanie prawda??? pomyśl o innych oni je mają >>> trzeba przeżyć coś by móc o tym pisać>>> a nie być beztroskim człowiekiem któremu jak dota=ąd się wszystko udaje pomyśl o tym >>>>>>>>>

Michał Flisiuk pisze...

Witam czytelniku!

To czy ktoś jest szczęśliwy czy nie, nie zależy od tego kto ma ile pieniędzy. Znam na prawdę dużo ludzi niezbyt zamożnych, ale za to cholernie szczęśliwych. Dla nich szczęściem jest, to że żyją, że mają wspaniałe dzieci czy pracę.

Owszem, zgadzam się w kwestii pieniędzy - szczęścia nie dają, jednak są potrzebne.

Mam takie problemy, pracuję tam gdzie chcę pracować i z tego się utrzymuje. Po to podnoszę swoje kwalifikacje i uczę się, że pracować w takiej pracy w jakiej chcę pracować - świadomy wybór nie ślepy traf.

Każdy ma problemy. Nawet małe dzieci. Liczy się tylko jak kto do nich podchodzi. Dla jednego utrata pracy to koniec świata, dla drugiego szansa na znalezienie innej, lepszej, prawda?

Prawo do pisania? Żyjemy w wolnym kraju, każdy ma prawo do wolności słowa, czyż nie?

Czekam na odpowiedź,
Pozdrawiam.