piątek, 24 lipca 2009

Szczęście? To takie proste..

Po raz kolejny wieczorem siadam przed laptopem. Myślę. Z dnia na dzień, coraz bardziej zaskakuje mnie, do jakich wniosków dochodzę, ba, czasem nie poznaje Michała F sprzed kilku miesięcy. Zmieniam się wraz z tym jak i cały świat się zmienia, bowiem taka jest natura tego świata - ciągła zmiana. Wszystko się zmienia, ale nie w tym rzecz.

Im dłużej myślę, tym do bardziej absurdalnych wniosków dochodzę. Jaka jest recepta na bycie naprawdę szczęśliwym człowiekiem? Odpowiedź…? Nie przywiązywanie się do niczego. Zaraz, zaraz.. Już pewnie lecą przekleństwa w moją stronę, że muszę być totalnie pojebany żeby tak myśleć. Czy jestem pojebany - tego nie wiem - jednak pozwól, że wyjaśnię Ci moją myśl.

Jest sobie człowiek, typowy Kowalski, pracownik etatowy, nieźle zarabia, żona, dzieci, dom. Wszystko czego można sobie tylko zapragnąć, jednak nasz główny bohater od zawsze marzył o sportowym samochodzie. To była wręcz jego obsesja od lat dziecięcych - posiadanie sportowego auta, które będzie zapierdalało szybciej niż jego stare Volvo. Janek zbiera pieniądze, odkłada część swojej wypłaty tylko po to żeby kupić sobie wymarzone auto. Gdybyś zapytał Janka O czym marzy i czy jest, a jeśli nie to kiedy będzie szczęśliwy - z pewnością odpowiedziałby, że marzy o sportowym samochodzie i będzie szczęśliwy z chwilą kiedy go zdobędzie. W jakże wielkim jest błędzie. Co się dzieje kiedy Janek osiągnie swój cel i kupi owe auto? Przez kilka dni będzie z siebie dumny i szczęśliwy jednak po jakimś czasie znów zacznie odczuwać niedosyt. Ryk pięciolitrowego silnika już nie będzie go uszczęśliwiał jak kiedyś i Janek znów stwierdzi, że jest nieszczęśliwy. Jeździ tym samochodem bo jeździ, ale przyjemności już z niej nie czerpie. Znudził mu się.

Skąd my to znamy? Szczególnie daje się zauważyć ten syndrom u dzieci. “mamo, kup mi to!” “mamo kup mi tamto!’ Dziecko przez dzień, dwa czy tydzień pobawi się zabawką po czym, zechce nową i tak w kółko. Ale to nie koniec tego co chcę wam zobrazować.

Najdziwniejsza sytuacja następuje w chwili kiedy Janek straci samochód, który pozornie mu szczęścia już nie daje, a dziecko - zabawki. Co się dzieje? Janek czy dziecko staną się jeszcze bardziej nieszczęśliwi! Nie wierzysz? Zrób test i spróbuj zabrać dziecku jakąś zabawkę którą się już nie bawi. Za chuj Ci nie odda. Pomimo tego, że zbiera kurz na półce, nie odda Ci. Sam o tym doskonale wiem, bo sam taki byłem.. Pies ogrodnika. Taaa… Ale taka jest natura ludzka - uzależnia swoje szczęście od czynników zewnętrznych, nie zaś od samego siebie.

Zapytaj ludzi czy są, a jeśli nie to kiedy będą szczęśliwi w życiu. W większości przypadków osoba ankietowana wymieni jako czynnik szczęścia jakąś rzecz bądź osobę. Osobę.. Właśnie. W kwestii związków to już w ogóle przejebana sytuacja. Co się dzieje kiedy wielka miłość się sypie i para rozpada się na dwa single? Płacz, zgrzytanie zębów, sodoma i gomora! Okej, może to trochę inna kwestia jednak dalej jest to nic innego jak uzależnianie swojego szczęścia od jakiejś osoby.
“Jestem nieszczęśliwy bo nie jestem z Anią”
- A przed jej poznaniem, też nie byłeś szczęśliwy? Jeśli nie, współczuję Ci bracie.

W tym momencie po raz kolejny obrzucisz mnie błotem, powiesz, że nie mam uczuć i jestem schizofrenikiem. ok., mów co chcesz, ale ja uważam, że człowiek powinien być szczęśliwy 24h na dobę 52tygodnie w roku 365dni w roku. Nie mówię tutaj o wiecznym uśmiechaniu się jak głupi do sera, ale o szczęściu wewnątrz siebie. To jest taki stan, kiedy czujesz się po prostu świetnie, cieszysz się życiem, aktualną chwilą, tym co masz tu i teraz. Teraz z kolei powiesz, że to było by zbyt piękne żeby było prawdziwe, że nie da się wiecznie być szczęśliwym. Fakt, emocje rządzą człowiekiem, jednak można je w jakimś stopniu przezwyciężyć. Pomyśl, jeśli masz się na coś wkurwić przy tym popsuć sobie doszczętnie humor, ale to nie zmieni niczego poza Twoim humorem, czy warto się wkurwiać? Nie. Można po prostu przemilczeć. Dam Ci radę - warto czasem coś przemilczeć.. He. Ktoś kiedyś powiedział, że milczenie jest złotem. Jak wielką miał rację!

Teraz pewnie pomieszałem Ci w głowie i sam już nie wiesz, czy to ja jestem pojebany, czy Ty, czy my obaj. Wiesz co? To nie istotne.

Ciesz się tym co masz.. Tu i teraz. Żyj teraźniejszością, nie przeszłością ani przyszłością. Czerp z życia jak najwięcej i bądź pokorny. Pogódź się z myślą, że to co masz dzisiaj możesz stracić i że nic nie jest wieczne. Dziękuj za każdy przeżyty dzień i proś aby każdy był taki wspaniały jak ten dzisiaj..

Pozdrawiam Cię i gratuluję.. Odnalazłeś właśnie przepis na szczęście.

dodajdo.com

3 komentarze:

zaleszczotka pisze...

Po to mamy jedne usta a dwoje uszu aby więcej słuchać a mniej mówić /// prawdziwe to co napisałeś tylko po co te kolokwializmy za parę lat będziesz zły sam na siebie że tak łaciną zasuwałeś...///

Michał Flisiuk pisze...

Przekleństwa w tym wypadku są tylko podkreśleniem tego co w danym momencie czuje. ;)

Anonimowy pisze...

Cóż...czytając tekst bloga...czułam się jakbym znała całe zakonczenie owej historii...nie czułam sie jednak jak Kowalski...bardziej jak przyład, którym mamy się kierować.
Omijam w moim życiu problemy i smutki, jak? Nie twierdze ze nie ma gorszych chwil w zyciu, mowie ze po prostu mam luz w podejsciu do zycia. Wiem, ze jest i bedzie dobrze...i tak jest, cokolwiek by się działo
Czy ja jestem poje....>:)
Kasia :)