czwartek, 17 września 2009

Przemyślenia

Jakiś czas temu rozmawiałem z moim kumplem - Michałem - na bardzo ogólny i powszechny temat wśród młodych ludzi: życia. Ów człowiek wysnuł ciekawą teorię, że musi być zachowana równowaga i na każdy dzień dobry przypadnie jeden dzień zły. Zasada 50:50.. Wyśmiałem go. Powiedziałem, że gada głupoty, że nie ma racji, że moje życie takie nie będzie. Ja będę zawsze szczęśliwy. Przynajmniej taki chcę być. Wiecznie uśmiechnięty, bez problemów, zawsze pełen optymizmu - bo czego mam oczekiwać od życia jeśli nie najlepszego? Dziś minęło już kilka dobrych miesięcy od tamtej rozmowy i czuję się dziwnie. Mój hurra optymizm chwilowo gdzieś zanikł, ostatnie dni wydają się być trochę gorsze, jakieś takie bezproduktywne. Często rozmyślam w takich chwilach, co jest nie tak? Obecnie zaczynam coraz bardziej przekonywać się do tej teorii, jednak nie w 100%. Wydaję mi się, że owszem wiecznie szczęśliwym nie można być, optymizm chwilami zanika kiedy pesymizm bierze górę, jednak każdy ma predyspozycje do bycia pesymistą, albo optymistą. Zawsze w każdej sytuacji dana osoba obiera pesymistyczne albo optymistyczne spojrzenie.
Jestem zdania, że gorsze dni w życiu człowieka coś mu sygnalizują. Tak jak świecąca się kontrolka w samochodzie, tak zły humor coś sygnalizuje. Może gryzie nas jakaś sprawa? Być może potrzeba nam rozrywki? Może nasze życie ogarnia poczucie bezsensu? A może czujemy, że marnujemy swój potencjał? Takie chwile wbrew pozorom są potrzebne, ponieważ powinniśmy się na chwile zatrzymać i przeanalizować drogę, którą właśnie kroczymy. Każdy, nawet ten najdroższy i największy samochód potrzebuje chwili aby zatankować paliwa i znów wyruszyć w drogę. Na początku denerwowałem się na sam fakt istnienia gorszych, smutniejszych chwil, jednak teraz uważam, że jak każdą przypadłość w naszym życiu powinniśmy je zaakceptować. Kwestia tego czy wyciągniemy odpowiednie wnioski, naprawimy to co zostało uszkodzone i zadbamy o sfery które zostały zaniedbane.
Każdy może być szczęśliwy.
Swoją drogą, dziś stojąc w kolejce w Biedronce, obok mnie stała czteroosobowa rodzina. Mama, tata i dwójka dzieci. Aparycja rodziców nie dawała do zrozumienia, że są szczęśliwymi ludźmi. Skwaszona mina kobiety i pouczanie przez nią dziecka, które dotykało różnych towarów przy kasie, czy wypominanie mężowi, że czegoś zapomniał wrzucić do koszyka. Proszę wybaczyć mi moją reakcję, ale po prostu zacząłem się śmiać.. Po chwili w mojej głowie pojawiła się myśl: “Co Ci ludzie mają w głowie?” “Czym jest dla nich życie?” “Dlaczego są tacy a nie inni?” Muszę Ci przyznać, że często jadąc gdzieś autobusem czy tramwajem obserwuje ludzi, zadając sobie pytanie “Kim jest ta osoba? Co robi w życiu? Czy jest szczęśliwa? O czym może w tej chwili myśleć?” To ciekawe ćwiczenie dzięki, któremu możemy wykształcić sobie lepsze umiejętności interpersonalne, mianowicie empatię.
Na dziś to tyle.
Do usłyszenia

Ps. Uśmiechnij się! ;)

dodajdo.com

1 komentarz:

mirel109 pisze...

50:50. w sumie ja się zgadzam. Życie jest jednak, tak ciekawie skonstruowane, że każdy człowiek będzie chwile złe i dobre odbieral w zupelnie inny sposób.. Dla jednych te złe będą nie do zniesienia.. Wystepuje wtedy smutek, żal, przygnębienie.. Dlaczego ja? Inni potrafią jednak spojrzeć na ten problem z drugiej strony. Obrucić go tak jak obraca się medal majacy dwie strony. Skoro w tym momencie patrzę, na tą złą to równie dobrze mogę przewrócić na dobrą. Mam na mysli to, że ludzie wiecznie szczęśliwi, żciowe problemy zamieniają w coś pozytywnego. Nie widzą słabości bo każdy zły nawet najmniejszy drobiazg starają się postrzegać jako ten dobry, który coś im w życiu przyniesie. ale to tylko moja opinnia.